Tesla: Niezrealizowana wizja przystępnego elektrycznego pickupa
Często, kiedy myślimy o strategii Tesli w kwestii ich elektrycznych aut, skupiamy się na tym, co faktycznie wprowadzają na rynek. Ale dla mnie, jako kogoś kto śledzi ten świat z fascynacją, równie – a może nawet bardziej – interesujące jest zastanowienie się nad drogami, których nie obrali. Niedawna premiera niewielkiego, elektrycznego pickupa na rynku wzbudziła we mnie pytanie, które pewnie zadaje sobie wielu: dlaczego, mając wszystko, co potrzeba, Tesla nie stworzyła podobnego, przystępnego cenowo pojazdu, zamiast iść w tak kontrowersyjnym kierunku, jakim okazał się Tesla Cybertruck?
Patrząc na to z boku, wydaje się, że Tesla miała wszystkie fundamenty. Mogliby zbudować małego, taniego elektrycznego pickupa, który naprawdę mógłby wstrząsnąć rynkiem i otworzyć drzwi do elektromobilności dla całkiem nowej grupy ludzi.
Cybertruck kontra rynkowe realia – moje spojrzenie

Cybertruck, przyznam szczerze, wywołał u mnie mieszane uczucia od samego początku. Był głośny, nietypowy, ale też okazał się piekielnie drogi i szalenie polaryzujący. Jego sprzedaż, choć na początku budziła ogromne nadzieje, jest daleka od tych pierwotnych, ambitnych celów. W ciągu 18 miesięcy sprzedali około 50 tysięcy sztuk. To pokazuje, że o ile elektryczne crossovery rozchodzą się w dziesiątkach tysięcy miesięcznie, o tyle droższe elektryczne pickupy jakoś nie porwały rynku w podobny sposób. Cybertruck, z jego blisko 5,8 metra długości i trzema tonami wagi, jest ewidentnie stworzony głównie z myślą o Ameryce Północnej. To od razu ogranicza jego globalny zasięg, a ja osobiście zastanawiam się, jak w ogóle mógłby spełnić europejskie normy bezpieczeństwa dla pieszych czy wymogi zderzeniowe. To, że Tesla potwierdziła brak planów sprzedaży go w Chinach „na razie”, tylko cementuje jego status jako produktu mocno geograficznie ograniczonego.
Niewykorzystany potencjał dostępności
Przez dekadę Tesla przewodziła w globalnej produkcji samochodów elektrycznych. Mogli wykorzystać tę pozycję, by wprowadzić na rynek niedrogi, mały pickup i w ten sposób zdemokratyzować dostęp do pojazdów EV. Taki samochód, kosztujący, powiedzmy, około 25 tysięcy dolarów – bo przecież taka obietnica padła ze strony Tesli już w 2020 roku – mógłby trafić do naprawdę szerokiego grona odbiorców. Myślę, że dzięki własnej produkcji ogniw bateryjnych, Tesla mogłaby zaoferować albo większy zasięg w tej samej cenie, albo niższą cenę przy podobnym zasięgu, bijąc na głowę konkurentów, którzy muszą polegać na zewnętrznych dostawcach. Co więcej, taki mały pickup mógłby być prawdziwie globalnym produktem, projektowanym od początku z myślą o Europie, Chinach i Ameryce Północnej, tak jak to było z ich wcześniejszymi sukcesami.
Strategiczna zmiana kursu – Co z Teslą za $25,000?
Pamiętam, że idea przystępnego cenowo EV była od zawsze częścią narracji Tesli. Chodziło o zwiększanie wolumenu produkcji i wykorzystanie ekonomii skali, by obniżać koszty i cenę dla klienta. Ale potem, w październiku 2024 roku, Elon Musk ogłosił, że odchodzą od koncepcji „Tesli za 25 tysięcy dolarów” w tym pierwotnym rozumieniu. Stwierdził, że sprzedawanie samochodu w tej cenie, który nie jest robotaksówką, byłoby „bezcelowe” i, szczerze mówiąc, nazwał to „głupim”. Teraz wygląda na to, że zamiast zupełnie nowego, taniego modelu, dostaniemy „mniej kosztowne Tesle”, które najprawdopodobniej będą po prostu „odchudzonymi” wersjami obecnych Modelu 3 i Modelu Y. One pewnie trochę obniżą próg wejścia do świata Tesli, ale wątpię, żeby zaczynały się od magicznej ceny 25 tysięcy dolarów i szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby wywołały takie samo rynkowe poruszenie, jak potencjalnie zupełnie nowa, przystępna platforma.
Zasoby Tesli kontra wyzwania – Moje obserwacje
Nie da się ukryć, że Tesla ma ogromną wiedzę o masowej produkcji samochodów. Zbierają ją od lat, od czasu uruchomienia fabryki we Fremont. Mają teraz cztery ogromne zakłady na świecie. To doświadczenie w budowaniu aut na wielką skalę, plus prawdopodobnie najniższe koszty baterii poza Chinami (dzięki wczesnym inwestycjom w gigafabryki i własne ogniwa), tworzyło solidną bazę do stworzenia niedrogiego EV. Nowy gracz na rynku musiałby od zera budować taką wiedzę i infrastrukturę. Mimo to, nawet Tesla, z całym tym doświadczeniem, zaliczyła znaczące opóźnienia przy Cybertrucku, częściowo przez te niestandardowe materiały i skomplikowany proces. Potencjalny mały pickup mógłby wykorzystać bardziej konwencjonalne metody produkcji, bazując na tym, co Tesla już świetnie potrafi. To dla mnie było takie… oczywiste rozwiązanie, które jakoś im umknęło.
Dlaczego właśnie unikali taniego pickupa?
Ale oczywiście, są też argumenty przeciwko budowie przez Teslę małego, przystępnego pickupa. Po pierwsze, niższa cena zazwyczaj oznacza niższe marże zysku. A Tesla, przyznam, zaczęła być naprawdę stabilnie dochodowa dopiero po 2020 roku, wyciągając wysokie marże na Modelach 3 i modelach Y. Wejście w segment niskomarżowy mogłoby zaboleć ich finanse. Po drugie, DNA Tesli to ten wielki centralny ekran, zaawansowana telematyka i cały pakiet kamer do zbierania danych dla autonomicznej jazdy. Wciśnięcie tych – jednak kosztownych – elementów do naprawdę taniego auta byłoby wyzwaniem. Po trzecie, wizerunek Tesli to innowacja, nowinki, a nawet pewna doza ekskluzywności. Mały, podstawowy pickup mógłby wymagać rozszerzenia tej koncepcji marki. Wreszcie, dwudrzwiowy pickup, o jakim mówimy, byłby raczej kiepskim kandydatem na robotaksówkę, a to przecież kierunek, w którym Tesla chyba najbardziej celuje.
Podsumowanie strategicznych wyborów – Moje zastanowienie
Patrząc na to wszystko, droga do stworzenia małego, przystępnego cenowo elektrycznego pickupa wydawała się tak spójna z historyczną misją Tesli – demokratyzacją EV i wykorzystaniem ekonomii skali do cięcia kosztów. A jednak firma ostatecznie wybrała inną ścieżkę. Skupili się na Cybertrucku (pomimo jego rynkowych turbulencji) i przesunęli wizję przystępnego EV w stronę robotaksówek albo modyfikacji istniejących modeli. Dla mnie to sygnał, że priorytetem stały się inne cele: wyższe marże, zaawansowane technologie autonomii i ta wizja przyszłości transportu zdominowanej przez samochody bez kierowcy. Czas pokaże, czy ta ścieżka okaże się dla nich bardziej korzystna w dłuższej perspektywie. Ale przyznam szczerze, trochę mi żal tej wizji prostego, dostępnego elektrycznego pickupa od Tesli. To była szansa na coś naprawdę przełomowego dla masowego odbiorcy.